piątek, 23 stycznia 2015

„Oblicza Polonii. Portrety Polaków we Włoszech.” Wanda Romer

„Oblicza Polonii. Portrety Polaków we Włoszech.” Wanda Romer


 
oblicza poloniiPolacy we Włoszech.  Setki tysięcy osób, które od wieków wybierają Włochy na swoją drugą Ojczyznę. Na krótką chwilę, na dłużej, na całe życie. Poznacie Państwo sylwetki niektórych z nich, tych którzy mieszkają tu dzisiaj, których może gdzieś spotkaliście.  Jedni wyzwalali Włochy rzuceni tu przez zawiłe dzieje historii, inni przyjechali niedawno i realizują się w najróżniejszych dziedzinach aktywności zawodowej. Wszyscy w swoją włoską codzienność wplatają cząstki polskości. Wszyscy wnoszą swój wkład w życie społeczne, kulturalne i gospodarcze Włoch.
Bohaterowie fotoreportaży, które wykonała włoska artystka Francesca Leonardi pochodzą z różnych miejsc i należą do odmiennych środowisk, gdyż naszym zamiarem było pokazanie możliwie szerokiego obrazu Polonii, która mimo odmiennych ścieżek życiowych stanowi jednak całość.
Jerzy Adamczyk                                                                    Agata Ibek-Wojtasik
Konsul Generalny RP                                                          Kierownik Wydziału Konsularnego
w Mediolanie                                                                         Ambasady RP w Rzymie
Piętnaście zaprezentowanych na wystawie portretów było tylko wstępem i pierwszymi pociągnięciami pędzla w tworzeniu barwnej panoramy   Polonii we Włoszech.  Zależy nam, by co roku powstawały nowe portrety, a projekt dzięki temu rozwijał się.  Prosimy Państwa o pomoc w dotarciu do jak największej liczby Polaków we Włoszech, których historie warto i trzeba poznać.
Niech ta wystawa będzie zaproszeniem do poznania się i wspólnego opowiadania o Polakach we Włoszech. Wszystkich, którzy chcieliby nam w tym pomóc i podzielić się  swoją lub innych osób ciekawą historią, prosimy o kontakt:
mediolan.kg.sekretariat@msz.gov.pl, rzym.amb.wk@msz.gov.pl
lub z koordynatorami projektu:  kamila.kowalska@msz.gov.pl,  grzegorz.kolacz@msz.gov.pl
Bohaterowie
wanda romerWanda Romer
„Urodziłam się Polką i pomimo że wyjechałam z kraju mając 7 lat, i wyszłam za Włocha, sercem i duszą pozostałam wierna własnej Ojczyźnie.” Na podstawie losów Wandy Romer można by napisać książkę o XX-wiecznej historii Polski. Znaleźlibyśmy w niej świat przedwojennej arystokracji oraz wielkiej polityki II Rzeczpospolitej ilustrowany zdjęciami ojca pani Romer z prezydentem Mościckim; opowieść o wojnie i tułaczce; spotkania z ministrem Beckiem internowanym w Bukareszcie; działalność w konspiracji. Kolejny rozdział to zmiana systemu politycznego w Polsce, powodującego nie tylko zniszczenie przedwojennego świata pani Wandy, ale również skazującego ją na emigrację, podczas której wspierała „Solidarność” i kierowała Ogniskiem Polskim w Turynie, które zastępowało miejscowej polonii ojczyznę.
Kiedy rozmawia się z Wandą Romer, jej wygląd i gesty przywołują obraz przedwojennej polskiej arystokracji, jej słowa świadczą o tym, że wciąż żywe są dla niej wartości tamtego świata. Ale podkreśla: „nie żyję w tym starym świecie i zawsze starałam się dostosować do zmieniających czasów. Nie płaczę za stratami materialnymi, a dążę jedynie do zrozumienia aktualnej rzeczywistości i marzę o polepszeniu warunków życia na świecie. Moje motto brzmi >>kto nie idzie do przodu – idzie do tyłu<<.”

Wanda Romer urodziła się 13 stycznia 1932 roku w Warszawie. Jej rodzicami byli hrabia Karol Romer, szef protokołu dyplomatycznego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Olga z domu Mitilineu, córka ministra rumuńskiego rządu. Do dziś Warszawa jest bliska sercu pani Romer, która wyznaje:  „Kraków jest piękny, ale dla mnie Warszawa jest wszystkim”. Potrafiłaby narysować każdy pokój i postawić każdy mebel w swoim mieszkaniu przy ul. Bagatela 11.
Miała szczęśliwe dzieciństwo upływające między Warszawą, majątkiem rodzinnym w Inwałdzie oraz domem dziadków w Bukareszcie. Jej najpiękniejszymi wspomnieniami są niedzielne spacery i zabawy z ojcem, o którym mówi: „to była osoba, którą chyba najbardziej kochałam w moim życiu.” Szczęśliwe dzieciństwo skończyło się w 1938 roku, gdy podczas czyszczenia broni myśliwskiej, ojciec śmiertelnie postrzelił się. Rok później Wanda bezpowrotnie utraciła swój przedwojenny świat. Wybuchła II Wojna Światowa, a wraz z nią rozpoczęła się jej tułaczka po świecie, z której nie powróciła już do ojczyzny.
Z majątku w Inwałdzie, gdzie były Wanda z Olgą 1 września 1939 roku, chciały wrócić do Warszawy, ale ich pociąg został zbombardowany. Matka postanowiła uciec do rodziców w Bukareszcie. Przekraczając polsko-rumuńską granicę 7-letnia Wanda włożyła grudkę ojczystej ziemi do pustego pudełka po zapałkach.
W Bukareszcie Wanda chodziła do polskiej szkoły, a jej matka zatrudniła się w polskiej sekcji rumuńskiego czerwonego krzyża. Olga czuła się Polką i tak chciała wychować córkę. Działalność konspiracyjna matki, m.in. pomoc polskim żołnierzom w przedostawaniu się na zachód i uczestniczenie w przekazywaniu broni Armii Krajowej, doprowadziły do konieczności jej ukrywania się w ambasadzie Portugalii.
Matka i córka marzyły, by wrócić do Polski, ale powojenna zmiana systemu politycznego w kraju zabrała im wszystko, co miały. Dodatkowo Oldze groziło więzienie za pomoc dla AK. Z tego powodu pozostały w Bukareszcie dopóki matka miała tam pracę. Następnie postanowiły odbudowywać życie w Londynie, z pomocą stryja Adama Romera, członka Rządu Emigracyjnego. Rumuni odmówili jednak Oldze i Wandzie wizy wyjazdowej. W tej sytuacji mogły jedynie wrócić do Polski korzystając z paszportu  wystawionego na powrót do kraju. Polski konsul w Bukareszcie niejednoznacznie zasugerował im rozwiązanie: „Proszę wziąć ten paszport, pociąg do Polski przejeżdża przez Budapeszt”. Przyjaciele z ambasady francuskiej zapewnili im pomoc na każdym przystanku tej niebezpiecznej ucieczki. Przez Węgry i Jugosławię dotarły do Turynu, który miał być jedynie przystankiem, u przedwojennych przyjaciół, w dalszej podróży. Ostatecznie pozostały w stolicy Piemontu na stałe.
Decyzja o zamieszkaniu w Turynie była spowodowana dostaniem przez Wandę pracy w tamtejszej Izbie Handlowej. Umożliwiła ona skromne utrzymanie i wynajęcie pokoiku u sióstr zakonnych, a później małego mieszkanka. Turyńskie życie 17 – letniej Wandy było pełne sprzeczności. Straciła wszystko, co miała, musiała bardzo wcześnie podjąć pracę i żyć w skromnych warunkach, jednocześnie miała szlachetne korzenie i przedwojennych przyjaciół, dzięki którym poznała całą turyńską arystokrację. Choć, jak sama mówi, nie była „dobrą partią z powodu braku majątku”, podczas przyjęcia karnawałowego w 1952 roku poznała swego męża barona Giovanniego Sartorio. Nie był bogaty i bardzo powoli udało się małżeństwu dojść do skromnego dobrobytu. Wanda Romer podkreśla, że „nie były ważne dla niej pieniądze  ale przyjaźń z ludźmi, że nie dbała o stan społeczny przyjaciół ale o to, co mieli w sercu”.
Olga i Wanda bardzo szybko znalazły drogę do polskiego środowiska, skupionego wokół Ogniska Polskiego w Turynie. Ognisko założyli żołnierze 2. Korpusu, którzy ukończyli studia w stolicy Piemontu i postanowili tu zostać. Organizowali spotkania i uroczystości, zbierali fundusze na pomoc potrzebującym, głównie Polakom, oraz starali się popularyzować historią i kulturę swojego kraju we Włoszech. O ile Olga znalazła tam przyjaciół, to dla Wandy, zwłaszcza od kiedy wyszła za mąż za barona Sartorio, było to miejsce raczej okazjonalnych spotkań. Zmiana nastąpiła w latach 80-tych, gdy zaangażowała się w pomoc dla „Solidarności”.  Ze szczególnym wzruszeniem wspomina pobyt w Turynie dzieci działaczy związku z Fabryki Samochodów Osobowych w Warszawie. Obserwując jak „wariują” widząc kolorowy świat, pełne półki w sklepach i szczęśliwych ludzi oraz rozmawiając z ich zaangażowanym w walkę o wolność polskim opiekunem, pomyślała, że coś się zmieni w Polsce i że musi dołożyć swój choćby mały kamyczek żeby w tym pomóc. W latach 1980-86 z pełnym oddaniem działała w komitecie „Solidarność z Solidarnością”, który po wprowadzeniu stanu wojennego musiał zmienić nazwę na „Komitet Pomocy Polsce”. Komitet, któremu Wanda przewodniczyła, zajmował się zbieraniem pieniędzy, leków, żywności, odzieży, pakowaniem ich i wysyłaniem do Polski. Oprócz tego, w transportach przemycane były również maszyny drukarskie, książki, bibuła. Podkreśla, że Włosi byli bardzo zaangażowani we wspieranie Solidarności. Na manifestację przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego „wyszedł naprawdę cały Turyn”. Komitetowi pomagał włoski związek zawodowy CISL.
Przez 52 lata Wanda nie odwiedziła Polski. Mąż i ona bali się, że komunistyczne władze nie pozwolą jej na powrót do Włoch. Dlatego pierwszy raz odwiedziła m.in. Inwałd po upadku komunizmu, w 1991 roku. Ruiny rodzinnego majątku nie wywołały w niej ogromnego smutku. W krajobrazie, trawie, drzewach, które obejmowała, odnajdywała wspomnienia. Bardziej dojmującym przeżyciem był drugi przyjazd po 10 latach. Nocowała, na prośbę nowego właściciela, bardzo zaprzyjaźnionego i oddanego jej rodzinie, w odnowionym już pałacu.  Ze smutkiem wspomina jeden z poranków: „Kiedy obudziłam się rano w pokoju moich rodziców i te trzy okna były takie same i zobaczyłam te same drzewa, pomyślałam: >>Wando, ile lat masz? Gdzie jesteś?<< A potem zdałam sobie sprawę, że siedmiu lat już nie mam, a Inwałdziuś już nie jest mój.”
Mąż Wandy zmarł na serce w 1996 roku. Musiała rzucić się w wir pracy, by psychicznie poradzić sobie z tą sytuacją. Najpierw postanowiła zrobić coś, co ucieszyłoby męża: na trzy lata przeniosła się do Triestu, by przywrócić świetność muzeum Sartoriów, ofiarowanemu miastu przez przodka Giovanniego. Następnie, zgodnie z potrzebą  swojego serca, zaangażowała się w działalność Ogniska Polskiego w Turynie i, jak mówi, zrobiła karierę: „od smarowania kanapek do prezesa”.
Dziś pani Romer żyje głównie Ogniskiem: organizowaniem projektów, wystaw, cotygodniowych i okolicznościowych spotkań. Pracy jest tak dużo, że brakuje jej czasu na to, co lubi najbardziej, czyli spisywanie swoich wspomnień. Jest jej przykro, że coraz mniej osób pojawia się w Ognisku, że brakuje ludzi młodych. Rozumie, że czasy się zmieniły. Kiedyś był to kawałek ojczyzny dla stęsknionych za nią Polaków, którzy nie mogli do niej powrócić. Dziś wszędzie jest bliżej. Można polecieć do Polski nawet na weekend i już nie ma takiej potrzeby szukania jej namiastki w Turynie.
Wanda Romer mówi dziś: „urodziłam się Polką i pomimo że wyjechałam z kraju mając 7 lat, i wyszłam za Włocha, sercem i duszą pozostałam wierna własnej Ojczyźnie. Moja matka przez małżeństwo  pokochała Polskę i czuła się Polką z krwi i kości. Tak jest.”
Wanda Romer fot. Francesca Leonardi
www.mediolan.msz.gov.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz